Letnia przeplatanka

 


Hej :)
I zleciały nam wakacje. Ja w tym roku żałuję podwójnie, ale o tym potem ;)

No jedno mani na cały sezon, chyba się przyda.


Nie mam serca już do publikowania tu. Szablon płata mi figle, płatny, ale już mi się nawet nie chce fatygować jego autorki, choć myślę, że powinnam..., nowy blogger jest zupełnie nie w moim stylu, już o czytalności nie wspominając...
Szkoda, bo to było kiedyś takie moje wspaniałe miejsce, moja odskocznia... 


W te wakacje mój schemat był jeden: białe pazury jakieś 2 dni, potem neony w samotności, na koniec wzorek. Tyle że tych wzorków zaczęło w końcu brakować :p Jagodowa - klik, podpowiedziała kratkę. Dziękuję Kochana<3 Kratka kojarzy mi się trochę jesiennie, ale od razu wpadł mi do głowy ten swojego czasu popularny wzór — przeplatanka. Jest zupełnie prosta i taka jak ta — wersja zaokrąglona. Zawsze chciałam zrobić, a jakoś nie było okazji ;) 

 
No i jak zwykle tego lata — pomalowałam pazury na biało, na drugi dzień walnęłam neony. Potem zrobiłam pierwszy element tego zdobienia, czyli kropki. I z tymi kropkami chodziłam zdecydowanie za długo. 

Kiedy zrobiłam cały wzorek, zauważyłam, że już robi się odrost, a lakier zaczyna po bokach odstawać. Wrrr... Przeplatanka wyszła mi krzywa, a dobór kolorów kompletnie mi nie leżał. To wszystko możecie zobaczyć na tym zdjęciu. 

 
No i postanowiłam to dziadostwo zmyć i odtworzyć przeplatankę na nowych neonkach. Pazurki skróciłam o 2 mm, opiłowałam. A wzorek — też wyszło krzywo i nie do końca z efektem 3d, ale tym razem się sprężyłam i chociaż nic nie odstaje :p

 
Do zrobienia gradientu użyłam lakierów Wibo z nowej kolekcji i lakierów Ados, które po wyschnięciu miały pachnieć owocowo. Dla mnie to zapach dawnych chińskich gumek do ścierania :p  A przy miksie ananasa, kiwi i arbuza, zapach wyszedł... kompotowy :p

 
Same lakiery Ados kryją fajnie. Tu na przezroczystych wzornikach wszędzie są 3 warstwy solo, choć mam wrażenie, że żółty tej trzeciej najbardziej wymagał. Dołożyłam tu fiolet, którego w zdobieniu nie ma.

 
Dawno nie pokazywałam Wam całego asortymentu użytego do zdobienia, więc pora na małe conieco:

  • Odżywka Sally Hansen Complete Care
  • Wibo French Manicure 1 - biel
  • Wibo deep neons 2,5
  • Wibo Extreme nails 34 - czerń
  • Ados aromatic 04 (ananas), 05 (kiwi), 07 (arbuz)
  • Top matujący Lovely
  • Marker do płyt
  • Farbki akrylowe Madisi 104 Titanium White, 793 Black
  • Bezbarwny lakier Golden Rose
  • Sonda do robienia kropek
  • Pędzelki
  • Top Sally Hansen Diamond Flash
  • Gąbeczka do ombre

 


Przygotowanie paznokci polegało na dwukrotnym pomalowaniu ich odżywką i nałożeniu dwóch warstw bieli. Następnie zrobiłam ombre pod wzorki, a pozostałe paznokcie pomalowałam arbuzowym adosem. 

  1. Po zrobieniu gradientu wyczyściłam skórki (uwielbiam to!) i zaznaczyłam markerem do płyt miejsca przyszłych kropek. 
  2. Sondą zrobiłam kropki (i tu rada — moje kropki tu były zbyt małe, w pierwszym zdobieniu były większe — to moim, zdaniem daje lepszy efekt 3d)
  3. Pazurki zmatowiłam topem
  4. Czarną farbką namalowałam łuki w pionie 
  5. Czarną farbką namalowałam łuki w poziomie
  6. Ponownie zmatowiłam paznokcie topem
  7. W miejscu najszerszych łuków wewnątrz zrobiłam cienie rozwodnioną czarną farbką 
  8. Wzdłuż zwężeń w łukach wewnątrz zrobiłam linie białą farbką 
  9. Całość zabezpieczyłam bezbarwnym lakierem (nie rozmazuje farbek) , a po wyschnięciu pokryłam topem nabłyszczającym


A dlaczego w te wakacje tak mocno stawiałam na neony? Bo miałam najpiękniejszą w życiu opaleniznę. Nie dlatego, że byłam po nią w tropikach, a szkoda... Niezbyt to widać na zdjęcach. Jedynie pierwsze robiłam w świetle dziennym. 


Pod koniec zimy zdiagnozowano u mnie paskudną chorobę, jaką jest łuszczyca :( Przyczyną - stres. Jestem potwornym nerwusem. Dodatkowo jestem impulsywna i mam tzw. syndrom WWO (osoba nadwrażliwa), dlatego jestem wyczulona na wszystkie bodźce sto razy bardziej niż przeciętny człowiek. Nawet czuję, kiedy sąsiad za ścianą ogórka kroi. Wiem - absurdalnie to brzmi. Ale to przekleństwo straszne. Myślę, że na tegoroczny stan ogromnego napięcia miała na mnie wojna za naszą wschodnią granicą, wróciłam też niestety po ponad 5 latach do palenia papierosów. Wstyd mi i głupota to straszna. Muszę rzucić! 

Lekarswa na łuszczycę nie ma, a żeby wyglądać jak człowiek, najlepiej kąpać się w sterydach. Bardzo mnie to zmartwiło, ale lekarka powiedziała, że bardzo dobrze na zmiany działa słońce. I z tego słońca korzystałam już od wiosny. Łapalam każdy promyczek słońca, jaki się znalazł. Zmorą był lipcopad, kiedy to wiecznie leje, ale w Gdańsku łaskawie w tym roku, było aż 10 dni bez deszczu. Sierpień był piękny i moja skóra też jest gładziutka. Niedługo pewnie będę wyglądać jak potwór, albo przeproszę się z solarium, na którym nigdy jeszcze nie byłam...
Jeśli któraś z Was też mierzy się z tą chorobą, dajcie znać, co jest dobre, bo u mnie to dopiero początek walki z tym niepokonywalnym potworem...
Uściski i do zobaczenia :)
Snaily

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy komentarz - dzięki temu wiem, że jesteście ze mną i razem tworzymy tego bloga! Jest to też dla mnie ogromna motywacja do pracy :) Komentarze proponujące obserwację za obserwację nie są mile widziane. Nie reklamuj się. Jeśli spodoba mi się u Ciebie - na pewno z Tobą zostanę....

Copyright © 2016 snaily , Blogger