Koliberki. I o koronawirusie słów kilka.


Cześć Kochani  
I... ta linijka nigdy nie sprawiła mi tyle problemów...  
Tak tak, mamy za sobą pierwszy dzień wiosny. I kalendarzowej i astronomicznej. I też przewrotnie Międzynarodowy Dzień Szczęścia... 


No to będzie wiosennie. Są i ptaszki, są kwiatuszki... Mani jest inspirowane pracą Olgi Shvaylikowej, a nosiłam je jakieś tydzień temu. Przez ten tydzień kompletnie się nie mogłam zebrać i działo się dużo... 


Ten post, to dziś nie tylko pazury, ale temat wiadomy i mam nadzieję, że poruszę go tu tylko raz... Dlatego zdjęć będzie tyle co zwykle, a tekstu sporo.


No, ale zacznijmy od pazurków. Lakier, który widzicie solo, to Kiko 841 - dwie warstwy.  


Na akcentowanych paznokciach widzicie gradient powyższego różu, jaśniejszego różu od Magi  (lakier już niedostępny) oraz bieli Golden Rose Rich Color 76. Cieniowanie robiłam gąbeczką do naczyń, jak zwykle ;) 


Samo zdobienie, oczywiście tak ładne jak oryginał nie jest, ale chyba najgorsze też chyba nie - ocenę zostawiam Wam.


Wrzucam też dokładny stepik z nadzieją, że może teraz - szczególnie w tych ciężkich dniach, ale też takich, gdzie jest ciut więcej czasu, by troszkę sobie pomalować i skupić się na czymś przyjemniejszym, niż zaraza - spróbujecie coś ze mną zmalować...




A jeśli o zarazę chodzi...
To nie jest blog lifestylowy, ani medyczny (nie znam się, choć niektórzy myślą inaczej :p), ale traktuję go też trochę jako swój pamiętnik, dlatego chcę się podzielić z Wami swoimi przemyśleniami na temat koronawirusa. Bardziej w kontekście naszych odczuć i potrzeb. Oczekiwań i nadziei. Tak, jak to robiłam, przy okazji Euro, czy też Big Brothera. 

Marzy mi się powrót kiedyś do tego wpisu. Gdy będę silniejsza, mocniejsza i będzie on tylko przykrym wspomnieniem...
Dlatego, jeśli nie macie ochoty czytać o koronawirusie - po prostu dalszą część pomińcie :) 

Jeszcze miesiąc temu, nikt nie był pewien, jak to wszystko się rozwinie, a moja złość na porównywanie tego wirusa do wirusa grypy, wzbudzała w innych śmiech i niezrozumienie. Teraz odczuwać zaczynamy oddech tego świństwa na własnych plecach.  

Dla absolutnie NIKOGO z nas, nie jest to normalna i naturalna sytuacja! Na Instagramie spytałam Was, co na ten temat myślicie:




Większość  z nas nie spodziewała się dożycia takich czasów... JEST DZIWNIE! Nie wiemy czy jak w horrorze, czy jak w filmie science fiction...
Nasz świat się zatrzymał... Tak - zatrzymał... Tak wszyscy mówią. Choć ja mam wrażenie,  że zaczął kręcić się w druga stronę... Że zawraca i chce nam pokazać, co kiedyś było ważne...
Jeśli mam być zupełnie szczera,  tak z ręką na sercu - musiałabym zaznaczyć każdą z powyższych możliwości. I nie umiałabym wybrać. Zaznaczałam swoją odpowiedź na chybił - trafił.
Budzimy się i myślimy, że to zły sen. Choć coraz bardziej przyzwyczajamy się do nowej sytuacji...

Pewnie, że się boję - o bliskich, o siebie, boje sie niepewności, niewiedzy, ignorancji, nieodpowiedzialności. Ale tego ostatniego bałam się już wcześniej - jadąc samochodem nigdy nie wiesz, na kogo trafisz z naprzeciwka... Teraz to już nie musi być szaleniec za kierownicą,  psychopata, teraz  wystarczy nieodpowiedzialny, idący z naprzeciwka człowiek...
Ponoć są tacy, którzy się nie boją. No ja im szczerze zazdroszczę... Choć tak naprawdę nie wiem, czy nie obawiają się strachu.
Psycholog mówi nie bój się, nie panikuj. Podwyższony poziom kortyzolu osłabia organizm. A Ty masz w nosie kortyzol. Nie wiesz, co to jest... Poza tym jest jeszcze adrenalina, która niejednokrotnie pozwala przetrwać...
Panika - tak, panikuję! Miałam już wszystkie objawy! Mam je codziennie, a najbardziej odczuwalne są wtedy, kiedy oglądam najnowsze informacje... Serio. Ale wiem, że są ludzie, którzy fiksują bardziej niż ja! Co chwile dostaję linki do wiadomości czy dane statystyczne.  Nawet bez włączenia TV wiedziałabym, co się dzieje. Teraz nie mam pojęcia, ile nowych zachorowań jest... Kevina oglądam. Swoją drogą Kevin na 2,5 tygodnia przed Wielkanocą - no jest dziwnie...
Ale... nawet bez internetu dostawałabym telefony zaczynające się od "widziałaś? ..." "słyszałaś?..." Mało tego - nawet przepowiednie na ten temat dostaje :p Pewnie zaraz przyjdzie jakieś info ;) Ale ja nikogo nie oceniam.  Widocznie ta fiksacja jest niektórym potrzebna.
Jesteśmy ludźmi. Dajmy sobie prawo do słabości.  Dajmy sobie prawo do przeżycia tego po swojemu!  I do strachu i do paniki, choć ta oczywiście, niczym dobrym nie jest. Nie śmiejmy się z siebie. Niektórzy boją się przy innych wypowiedzieć TO słowo! Znamienne...


Rozmawiamy w domach na temat koronawirusa codziennie. Choć czasem jest tak,  że mamy dość tego tematu.  Uzgadniamy - nie będziemy poruszać tej kwestii, ale się nie udaje... Nawet najbardziej przyjemny temat pięknie pachnących róż, czy nadchodzącej wiosny, kończy się tym samym... Mało kto teraz myśli o świętach, czy planuje wakacje.
Znaleźliśmy się w nowej, zupełnie ekstremalnej sytuacji. I tak samo ekstremalnie mamy prawo na ten temat reagować.  


Ja pozwalam sobie wrzucać jakieś info na temat koronawirusa w rozmowach prywatnych, grupach i na Insta Story, a teraz tu. Tylko. Wiecie dlaczego? Bo tu musicie mieć ochotę wejść a na Insta kliknąć w to magiczne kółeczko, żeby coś zobaczyć. Musicie wyrazić ochotę bycia tutaj. Nie będę pisać postów na Facebooku czy Instagramie. I na siłę wyświetlać tego ludziom, którzy patrzą na mnie, czy moje paznokcie. Na tablicach moich znajomych na Fb - non stop widzę czarnowidztwo. Nikt mnie nie pyta, czy chcę oglądać fake newsy albo czarne statystyki z innych państw.  Przewijam, nie czytam. Jestem w Polsce. Ale jeśli ktoś chce pogadać - zrobię to, bo wiem, że to jest potrzebne. Taka zwykła rozmowa...
W ekstremalnych sytuacjach zazwyczaj weryfikujemy "przyjaźnie". Ale to akurat na plus 😊 Jak to powiedziała wróżka (pisałam na Insta Story hahaha) - prawda wyjdzie z ludzi. Bez wirusa też by wyszła. Tylko później ;)
Została garstka ludzi, z którymi można normalnie porozmawiać. I to jest bardzo cenne. Dziękuję każdemu z Was za możliwość normalnej, dojrzałej rozmowy! ❤️ Bardzo się cieszę, że możemy bez spiny o tym pogadać! Są wśród nas tacy, którzy których uspokaja brak jakichkolwiek informacji i są tacy, którzy wolą wiedzieć, co się dzieje. Ja należę do tych drugich, choć coraz częściej łapię się na tym, że mam po kokardy...
Nie wierzę w przypadki. Przez pewne publikacje, stworzono wiele teorii na temat powstania wirusa. Teraz w odwecie powstają te, które szukają na prawdziwość powszechnej teorii dowodów. Czytałam ostatnio artykuł, że do pierwszego zakażenia doszło 17 listopada z dala od Wuhan - o tym nie mówi się głośno, bo to teraz bez znaczenia, choć wirus nadal jest zwany jako ten z Wuhan i tam było epicentrum. Dziś w tv (w której przekaz większość z nas wierzy) mówiono, że jakiś naukowiec już rok temu ostrzegał przed tym wirusem, tylko nie wzięto jego słów na poważnie... hmm... Ja mam swoje spostrzeżenia,  ale za nic w świecie nie napiszę o nich publicznie. Możemy pogadać na priv. Przeraża mnie jedynie w tym wszystkim fakt, że przez nietoperki, od których ponoć wirus się wywodzi - ludzie teraz starają pozbywać się swoich zwierząt. To jest okropne!!! ZWIERZĘTA NIE PRZENOSZĄ WIRUSA!!!!!!!!!!




Mamy jako naród pewną piękną cechę. Jesteśmy solidarni. Mamy potrzebę bycia razem w trudnych chwilach. Byliśmy razem, gdy zmarł nasz Papież i wtedy, gdy pod Smoleńskiem rozbił się samolot, a także rok temu, gdy zamordowano prezydenta Gdańska... Po prostu bardzo się potrzebujemy w takich chwilach. Potrzebujemy być razem w tym wszystkim! Rozmawiać. Dzielić się obawami, niepewnością, złością, niesprawiedliwością... Teraz mamy ZAKAZ bycia razem face to face, drugi - często bliski człowiek - może być dla nas zagrożeniem i my możemy nim się stać,  jest to dla nas nadzwyczajnie trudne!  Ale potrzebujemy siebie nawzajem. Zwyczajnej rozmowy...
Ja tak mam, że angażuję się w tematy ważne. Chyba muszę przebranżowić bloga ;) 


Ale wierzę też, że będzie dobrze! Musimy to przetrwać, przeczekać, musimy być zdyscyplinowani, dbać o siebie i innych. Musimy mieć nadzieję...
U mnie w budynku nie ma starszych ludzi, ale kiedy widzę te wszystkie pomocowe inicjatywy, to serducho rośnie.  Bardzo się cieszę, że ludzie nie ruszyli w niedzielę na kościoły i postanowili przestrzegać piątego przykazania...
Jak ja sobie radzę?  Dużo o tym rozmawiam, staram się też dużo śmiać :D Sprzątam,  gotuje, co wieczór robię małe uczty ;) Pozwalam sobie na więcej przyjemności, niż zwykle. Fajny film czy dobre ciastko też są spoko.

Rząd zrobił naprawdę dużo. Choć wydaje mi się, że mógłby więcej, wcześniej... Nigdy bym się nie spodziewała, że to powiem, ale tak - jestem z działań rządu zadowolona. Wreszcie zaczęto mówić nam więcej i przestano porównywać wirusa do grypy. Podjęto dużo dobrych decyzji. Oczywiście - jest to epidemia absurów i są rzeczy z którymi się nie zgadzam - np. sposób wysyłania na kwarantannę rodaków wracających z zagranicy pozostawia wiele do życzenia... Wysiadali z samolotów,  na lotniskach odwiedzali sklepy, wypożyczali samochody, do domów wracają nadal autobusami, pociągami... Bez maseczek, bez nadzoru. Czekają tłumnie i długo na lotniskach. Efekty tego będą za dwa tygodnie. Do dzis wrocilo ponad 26 tysiace ludzi...

Dziś też wprowadzono stan epidemii, dzięki temu kary za złamanie kwarantanny wzrosły z 5 do 30 tys. zł (Na święta zostańmy w domu!  Niepoświęcony koszyczek też nam Bóg wybaczy...!), przerwę w szkołach wydłużono i jest możliwość tworzenia "stref zero", jakie przewiduje spec ustawa, o której pisałam Wam na Ig. Brawo! Ale... potrzebujemy więcej...

Ciężko jest w szpitalach, gospodarka siada. Bardzo dużo osób znalazło się w paskudnej sytuacji ekonomicznej... To trudny czas. Rząd ostrzega, że będziemy mieć gwałtowny wzrost zachorowań.  Nie odbierajcie tego jak straszenie! To nie ma na celu wzbudzenia strachu czy siania paniki!!! To ma nas przygotować. Długo zastanawiałam się czy to zrobić, ale widzę ze jest udostępniane. Ja tabelek nie wrzucam, bo nie mam ochoty dostawać pogróżek na maila, ale Wam napisze. Na jutro przewiduje się wzrost do 980 przypadków, pojutrze 1386, w niedzielę 1956,... wtorek dla przykładu 2756 . 10 tysięcy przewiduje się na 28 marca. To nie ma być straszak. I to są przewidywania, wyliczenia, trendy, modele!!! Jak będzie widać - bez pokrycia. Dlaczego? Bo robimy za mało testów i to jest chyba teraz jeden z większych problemów... Dane, jakie nam podają media w ciągu dnia, są z tej samej puli wykonanych badań... Zdaje się, że wyniki spływają stopniowo. I to niepokoi...


Dlatego wzrost będzie proporcjonalny do wzrostu przeprowadzonych badań,  a jeśli zaczętoby prognozy na podstawie tomografii (jak zrobiono to w Chinach i nie mam pojęcia czemu we Włoszech nie...), to skok może być naprawdę ogromny.
Nikt nam nie mówi ze spadnie bomba albo w jednej sekundzie runie świat, bo zderzymy się z kometą! To od nas zależny ile to wszystko potrwa! I od ilości wykonanych testów.  Idziemy dwutorowo - my i nasza odpowiedzialność oraz rząd i za nim pieniądze...


Ogłaszam wszem i wobec - jestem okropną hipochondryczką!
I przez swoje objawy postanowiłam sprawdzić jak to wszystko działa...
Zapomnijcie o infolinii. Od ponad tygodnia i po kilku telefonach czekam na oddzwonienie...
Sanepid - tu miła pani w krótkiej rozmowie poinformowała mnie, że pierwsze co powinnam zrobić, to zadzwonić po teleporade do swojej przychodni po... zwolnienie i e-receptę... WTF?! Ja się o testy pytam! O swoje zdrowie! Lekarz mi powie... Dobra...
Dzwonie do lekarza. Na szczęście trafiłam na normalnego (mój z chorobami serca - na zwolnieniu). Lekarz zebrał bardzo szczegółowy wywiad i powiedział, że jestem na granicy objawów... Ale bardziej niepokojące jest to, że mój partner, z którym mieszkam pracuje na lotnisku... Lekarz spytał czy mam czym dojechać do szpitala, bo jeśli nie to może wezwać karetkę.  Mówię, że mam. Ale czekałam na faceta bo... ciężka sprawa, o tym za chwilę. Lekarz podał mi numer do zakaźnego i powiedział żebym - jeśli się zdecyduje pojechać - zawiadomiła o tym szpital wcześniej... Lekarz później oddzwonil i pytał się czy byłam.  Także ze strony lekarza - wszystko naprawdę super. Obie rozmowy mam nagrane...
Nie byłam.  Dlaczego? Mój facet nie ma objawów. W sanepidzie powiedzieli mu, że sie do badan nie kwalifikuje, więc mnie tym bardziej by nikt nie zbadał...  Ja - Infekcje mam od miesiąca. Ale przecież nagle inne infekcje nie zniknęły!  Przeziebienie i grypa nadal istnieją! Na grypę tylko w lutym zachorowało ponad 800 tys. osób. A w samym drugim tygodniu marca 158 tys...   No i paradoksalnie wiem, że panikara i hipochondryczka ze mnie i to mnie uspokaja... A może jestem osłabiona i jak się gdzieś po drodze zarażę... a może komuś bardziej potrzebującemu zabiorę ten test bez potrzeby?... Nikt u mnie w tej chwili nie wychodzi z domu. Będzie naprawdę potrzeba - wiem, co robić - dzwonić na zakaźny... 


Wczoraj spytałam na Instagramie, czy powinniśmy nosić maseczki, jeśli jesteśmy zdrowi... Większość z Was (78%) odpowiada, że nie... 



A teraz logika - dlaczego noszą je lekarze? Dlaczego w Chinach był zakaz poruszania się bez nich? A po trzecie najważniejsze - Jesteś pewien, że jesteś zdrowy?!! Że jutro będziesz?!! Poza tym maseczki chronią nad przed wpakowaniem paluchów do buzi, a niektórzy z nas już tak maja... Za chwilę, kiedy zapasy magazynowe się uzupełnią, będziemy musieli nosić je wszyscy! Nikt nam nie mówi, żeby nie nosić rękawiczek, a przecież nie zarażamy się przez dotyk...  Stanowisko lekarzy też się zmienia... hmmm
... zastanawiające - obejrzyjcie proszę ten filmik z DDTVN - KLIK.

Napisałam do osoby zajmującej się exportem maseczek. Zrobiłam jej listę szpitali, do których warto by było się odezwać. Rząd jej nie odpowiedział. Szpitale mam nadzieję tak. Wierzę, że będą pieniądze na ich zakup. Tak samo jak na zakup testów... (Jeśli macie ochotę na zakup hurtowych ilości - min 50000 szt. dajcie znać).

Koronawirus u mnie w domu zszedł na dalszy plan bo w naszym życiu zdarzyło się coś bardzo złego.  Tata mojego partnera miał w poniedziałek wypadek i leży w bardzo poważnym stanie w szpitalu... Nie będę wdawać się w szczegóły. Tu nie chcę... wypłakałam morze łez, modlę się codziennie... Uważajcie na siebie Kochani bardzo Was proszę!  Teraz szpitale to dramat. Niezależnie od tego, co i komu się stanie - nie można wejść do swoich bliskich... Być przy nich. Zadzwonić można w ciągu wyznaczonych godzin, a i tak trudno o konkrety od personelu... Wirus teraz najważniejszy! 

Teraz trochę matematyki - tej optymistycznej. 
W Chinach jest 1420000000 ludzi. Zachorowało 81155. A to 0,0057%!!! Przekładając na ludzkie - na 10000 ludzi, z tą chorobą zmierzylo się 57 osób. Większość wyzdrowiała. We Włoszech wskaźnik ten jest mniej optymistyczny bo 0,068 czyli 68 zachorowań na 1000...  Ilu ludków mieszka na naszym osiedlu? W naszej miejscowości?... Także faktycznie wrzućmy na luz! Siedźmy na pośladach i wspierajmy się - to ważne!!!!
Jeszcze będzie normalnie, a my będziemy silniejsi 💪

Jeśli macie ochotę pobać się, popanikować, pośmiać się, pospekulować, popłakać - piszcie do mnie na priv.
I zerknijcie - wirusy też nie mają z nami łatwo! :D KLIK  


Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia Kochani! Tym, którzy tu weszli, a nie sympatyzują ze mną też!!!
A dodatkowo również dla osób spoza Polski, którzy mnie czytają - trzymajcie się!!! 
Jeszcze będzie pięknie! 💝💝💝
Do zobaczenia :)
 





2 komentarze:

  1. Zdobienie piekne kochana, mam nadzieje, ze ten wirus w koncu sie uspokoi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj taaak....
      Dziękuję bardzo Kochana 😊❤

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz - dzięki temu wiem, że jesteście ze mną i razem tworzymy tego bloga! Jest to też dla mnie ogromna motywacja do pracy :) Komentarze proponujące obserwację za obserwację nie są mile widziane. Nie reklamuj się. Jeśli spodoba mi się u Ciebie - na pewno z Tobą zostanę....

Copyright © 2016 snaily , Blogger